Lotnik - Łużyce 2:1
Początek długiego weekendu majowego, piękna słoneczna pogoda i nienajgorsza frekwencja kibiców (chociaż jak zawsze liczymy na więcej). Lotnikom po prostu nie wypadało tego meczu nawet zremisować. Chociaż po mimo sporej różnicy w tabeli i atutu gospodarza Lotnik był faworytem to Łużyce postawiły naprawdę trudne warunki.
Mecz rozpoczął się od solidnego akcentu kiedy w 6 minucie Wyka po indywidualnej akcji mocno uderzył na bramkę gości z ok. 20 metrów. Niestety bardzo dobrą interwencją popisał się Ral. W 13 minucie goście odpowiedzieli strzałem Sitka, jednak było to niecelne uderzenie. 7 minut później Sitek miał kolejną okazję kiedy "pomocną dłoń" podał mu Igor Szwagrzyk, który tak niefortunnie próbował wybijać piłkę, że wypuścił zawodnika gości sam na sam z Jaroszem. Na szczęście dla Lotnika Sitek najpierw za daleko wypuścił sobię piłkę a potem mocno przestrzelił nad poprzeczką. Kolejna faza meczu to wyrównana gra w środku pola i praktycznie zero groźnych sytuacji dla obu drużyn.
Sytuacja odmieniła się dopiero w 37 minucie kiedy Łużyce wyszły z groźna kontrą jednak, kolejny raz Sitek uderzał niecelnie. Lotnik z krążącego szybowca zamienił się w wojskowy myśliwiec i "chłopaki wzięli się do roboty". Najpierw w 39 minucie Górski po podaniu od Masela uderzał niecelenie a minutę później Wyka przestrzelił po indywidualnej akcji strzałem po ziemi obok lewego słupka.
To co jednak wydarzyło się w 41 minucie było kolejnym zaprzeczeniem tego, że mecze w polskich niskich ligach to tylko "wiejskie kopaniny". Michał Piwiński chyba trochę zirytowany nieporadonością swoich kolegów w ofensywie postanowił coś zmienić w tym meczu. Najpierw minął 4 rywali a potem strzalem po ziemi pokonał bramkarza z Lubania. Lotnik - Łużyce 1:0. Coż to była za akcja...
W przerwie meczu trener Milewski dokonał jednej zmiany i za dobrze spisującego się ostatnio Bereźnickiego wprowadził znanego kibicom Pawła Kierlika. Niestety pierwsza faza drugiej połowy to odznaczająca się przewaga gości, którzy już w 50 minucie dopięli swego. Daniel Ziomek źle obliczył lot piłki i zamiast ją wybić ledwo sięgnął ją głową. W konsekwencji w sytuacji sam na sam znalazł się Jakimowicz, którego w polu karnym sfaulował Jarosz. Sędzia pokazal mu żółtko a Sudnik wykorzystał karnego i było 1:1.
Lotnik, dla którego remis był jak porażka wziął się ostro do pracy. Swoje sytuacje mieli kolejno Masel i przede wszystkim Zawadzki, który w sumie 3 razy miał szansę zmienić wynik spotkania. Szczególnie dobrą okazję napastnik z Jeżowa zmarnował w 65 minucie kiedy w bliskiej odległości od bramki popełnił kiks i zamiast zdobyć gola pomógł przeciwnikowi wyekspediować piłkę poza pole karne.
Jeżowianie nie składali broni i w 79 minucie sfrustrowany swoim błędem z 50 minuty Ziomek zdecydował się odkupić swoje winy. Zrobił to nad wyraz dobrze i jego strzał zza pola karnego z półwoleja znalazł drogę do siatki odbijając się pod drodze od poprzeczki. Cóż to był za gol... Do końca meczu Lotnicy kontrolowali przebieg spotkania i mieli jeszcze jedną okazję bramkową, jednak Piwiński nie wykorzystał sytuacji sam na sam po podaniu od Górskiego. Niemniej jednak 3 punkty zostały w Jeżowie.
LOTNIK JEŻÓW SUDECKI - ŁUŻYCE LUBAŃ 2-1 (1-0)
Bramki: 1-0 Piwiński 35', 1-1 Sudnik 51', 2-1 Ziomek 67'.
Żółte kartki: Jarosz, Białkowski oraz Kocuła.
Sędziowali: Andrzej Socha jako główny oraz Wojciech Młocek i Dominika Bernacka.
Widzów: 100.
LOTNIK: Jarosz - Bereźnicki (46' Kierlik), Ziomek, Szwagrzyk, Białkowski (84' Pelowski), Kieć, Piwiński, Niemirski (70' Madej), Górski, Masel, Wyka (55' Zawadzki).
ŁUŻYCE: Ral - Czuchryta, Sudnik, Wichowski, Rogalski, Bakalarz (82 Kuśmierz), Kocuła, Rymer, Jakimowicz, Sitek, Mandżejewski.
Autor tekstu:
Autor zdjęć:
Pozostałe zdjęcia
zobacz listę