Jeden punkt przywieziony z Bielawy.
Czy można się cieszyć z remisu? Przecież wychodząc na boisku gra się zawsze o zwycięsto. To ono daje drużynie 3 punkty a nie jeden. To ono wyraźnie zaznacza supremacje jednego zespołu nad drugim i pozwala mu zejść z placu gry z niekłamaną satysfakcją i uśmiechem na twarzach zawodników.
Są jednak okoliczności kiedy remis traktuje się niemalże jak zwycięstwo a satysfakcja z niego jest tylko minimalnie mniejsza niż ta, która płynie z wygranej. Stare piłkarskie porzekadło mówi, że jeżeli meczu nie da się wygrać, trzeba go po prostu zremisować. Tak właśnie było we wczorajszej konfrontacji naszej drużyny z Bielawianką.
Od początku gospodarze podytkowali swoje - trudne warunki gry. Byli bardziej wybiegani, wychodzili na pozycje, byli agresywniejsi. Doskonale funkcjonowali skrzydłowi, którzy co chwilę "urywali" się naszym bocznym obrońcom i pomocnikom. Znakomita wymiana szybkich podań i wrzutka - jedna, druga.. "Było ich chyba ze czterdzieści" - tak kwitował po meczu poczynania gospodarzy z pierwszej połowy grający na prawej obronie Julian Rudnicki.
Niespodziewanie jednak, to nie - rozdający karty piłkarze z Bielawy wyszli na prowadzenie a zrobili to piłkarze Lotnika. w 19 minucie, po błędzie przy wybiciu piłki przez obrońcę gospodarzy piłkę bez namysłu z ponad 25 metrów postanowił uderzyć Adam Kocot i jak się okazało było to bardzo słuszna decyzja. Piękny strzał wylądował praktycznie w okienku bramki przeciwnika odbijając się przy okazji od poprzeczki. Z pewnością była to ozdoba całego meczu.
Niestety gol nie podziałał negatywnie na piłkarzy z Bielawy a wręcz popchnął ich do jeszcze większego zaangażowania i efektywniejszej gry. Nie trzeba było bowiem długo czekać kiedy w 23 minucie, po kolejnym dobrym dośrodkowaniu z lewej strony boiska piłka wylądowała najpierw na głowie piłkarza z Bielawy a potem Łaski przedłużył ten strzał nogą umieszczając piłkę w siatce. Podbudowani strzeloną bramką gospodarze objęli prowadzenie zaledwie 5 minut później. Tym razem doskonałe dośrodkowanie z prawej strony wolejem zakończył Chęciński, który lewą nogą umieścił piłkę w długim róg bramki Maćkowskiego. Wydawało się, że nasi rywale dokonają dzieła zniszczenia jeszcze w pierwszej połowie, jednak mimo dogodnych okazji nie potrafili strzelić kolejnej bramki.
Po przerwie gospodarze jakby opadli trochę z sił i do głosu zaczęli dochodzić piłkarze z Jeżowa. W 69 minucie okazję na wyrównanie miał Maciej Suchanecki, jednak niecelnie uderzał z rzutu wolnego, przenosząc piłkę nad poprzeczką. Gospodarze odgrywali się groźnym atakami jednak lepiej niż w pierwszej połowie w defensywie, funkcjonowali nasi młodzi skrzydłowi - Góral i Wyka oraz boczni obrońcy - Rudnicki i Bojanowski. Na pochwałę zasłużył szczególnie ten drugi, który od 20 minuty grał praktycznie z kontuzją, bowiem naciągnął pachwinę w lewej nodze. Niestety na ławce do dyspozycji był tylko Tomek Madej, który de facto wciąż jest lekko kontuzjowany i na boisku mógł wejśc ewentualnie na samą końcówkę spotkania.
W 81 minucie zapanowała niepohamowana radość na ławce przyjezdnych. Po bardzo ładnym prostopadłym podaniu od Kocota piłkę w siatce umieścił Damian Górgul, ustalając tym samym wynik spotkania. W doliczonym czasie gry na boisku za Sebastiana Wykę zameldował się wspomniany wcześniej Madej, jednak do końca meczy wynik nie uległ już zmianie. Kto wie jakby potoczyło się to spotkanie gdyby trener Lotnika dysponował większą liczba zmienników, bowiem w samej końcówce inicjatywa wyraźnie należała do naszej drużyny. Tak czy inaczej po bardzo ciężkim meczu remis wydaje się sprawiedliwy i na pewno stanowi powód do dumy i pochwały dla Lotników, którzy pojechali na ten mecz w 12 zawodników, mając w nogach i głowach niedawne ciężkie mecze z Polonią Trzebnica i Karkonoszami.
Bielawianka Bielawa - Lotnik Jeżów Sudecki 2:2.
Bramki dla Lotnika: Kocot 19', Górgul 81'.
Lotnik: Maćkowski, Rudnicki, Kierlik, Białkowski, Bojanowski, Góral, Kocot, Niemirski, Wyka (90' Madej), Suchanecki, Górgul.
Autor tekstu:Filip Pieńkowski
Autor zdjęć:
Pozostałe zdjęcia
zobacz listę