3 punkty "wyrwane" na trudnym terenie.
Zwycięska powróciła nasza drużyna z wyjazdowego niedzielnego meczu z Gks-em Raciborowice.
Okupujący dolne rejony gospodarze, przystąpili do tego meczu mocno zmotywowani. Zmotywowani byliśmy także my - Lotnicy, jednak nie zawsze przedmeczowe założenia udaje się wdrożyć na boisku. Mecz zaczął się po naszej myśli. Staraliśmy się przejąć inicjatywę i dłużej utrzymywać się przy piłce oraz budować składne akcje. Ponieważ jednak cofnięty przeciwnik stawiał zdecydowany opór próbowaliśmy również dłuższych podań. Niestety również ta koncepcja zawodziła.
W 15 minucie pojawiła się szansa na zmianę rezultatu. W polu karnym sfaulowany został Maciej Suchanecki. Sędzia bez wahania wskazał na jedenastkę. Do piłki podszedł Łukasz Bizoń, który dość pewnie uderzył w prawy róg bramkarza, uderzenie było jednak za słaba i bramkarz gości popisał się skuteczną paradą. To co nie udało się naszej drużynie udało się gościom. w 35 minucie po niefortunnej walce o piłke w powietrzu przegranej przez naszych obrońców, prawą flanką uciekł napastnik GKS-u, który pomimo asysty Łukasz Bizonia zdołała oddać strzał i otworzył wynik spotkania na 1:0. Nie bez znaczenia przy tej bramce miał fakt, że z urazem grał nasz bramkarz Maciek Maćkowski, który z reguły bardzo dobrze gra na przed polu i często "wyręcza" obronców w tzw. stykowych momentach. Do przerwy wynik nie uległ zmianie.
Na drugą połowę wyszliśmy jeszcze bardziej zmotywowani by powalczyć nie tylko o remis ale nawet o zwycięstwo. Niestety zimny prysznic w postaci bramki na 2:0 ostudził trochę nasze zapały. Znów zawiodła komunikacja w obronie i tym razem zawodnik z Raciborowic wbiegł w prawą strefę pola karnego urywając się naszym obrońcom, oddając następnie pewny strzał po długim rogu. Na tablicy 2:0. To co zdarzyło się później, było dla wielu z nas jednym z najbardziej emocjonalnych przeżyć w piłkarskiej karierze i nosiło znamiona "piłkarskiego cudu".
Pomimo niekorzystnego wyniku drużyna wciąż wierzyła w końcowy sukces. W okolicach 60 minuty trener Herzberg dokonał dwóch zmian wpuszczając Gołębia za Niemirskiego oraz Gawlika za Górala. Zmiana miała miejsce w trakcie rzutu rożnego podyktowanego na naszą korzyść. Do piłki podszedł Gołąb, który precyzyjnie i mocno dośrodkował wprost na głowę Damiana Górgula, który magicznym dotknięciem pokonał bramkarza gospodarzy. Bramka dała nam wiarę, że mecz nie jest jeszcze przegrany. Raz po raz atakowaliśmy gospodarzy i kolejna bramka wydawała się być kwestią czasu.
W 70 minucie Górgul przyjął przed polem karnym piłkę na klatkę piersiową i bezpośrednio z powietrza oddał precyzyjny strzał przy słupku, bramkarz gospodarzy nie zdołał go obronić i było już 2:2. Niesieni odzyskanymi bramkami, postanowiliśmy "dobić" bezradnego rywala. W 85 minucie po kolejnym rzucie rożnym piłkę głową uderzył Łukasz Bizoń. Strzał nie szedł wprawdze bezpośrednio w bramkę ale piłka po nim zmierzyła w kierunku - jak żeby inaczej - Górgula, który głową ustalił wynik meczu na 3:2 zdobywając tym samy hat-tricka. Trzeba przyznać, że dawno nie graliśmy tak emocjonującego meczu z tak pozytywnym zakończeniem dla naszej drużyny. Cała drużyna pokazała wielkie zaangażowanie i wolę walki za co należą się wielkie brawa.
Lotnik: Maćkowski - Góral (60' Gawlik), Kocot, Bizoń, Madej, Bojanowski (70' Krystecki), Kierlik, Niemirski (60' Gołąb), Pieńkowski (80'Wyka), Suchanecki, Górgul.
Autor tekstu:Filip Pieńkowski
Autor zdjęć:
zobacz listę