Lotnicy w Stolicy
14 marca godzina 5:30 rano, jest sobota. Piękny dzień żeby pospać, w końcu dla większości z nas wolny od pracy. O tej porze roku jest jeszcze ciemno więc kontynuowanie snu, po ciężkim tygodniu pracy i treningów jest po prostu oczywiste. Ale nie dla nas - nie dla piłkarzy Lotnika i nie tej właśnie soboty. Jedziemy bowiem do stolicy, całą drużyną (no z małymi wyjątkami), pozwiedzać trochę największe miasto w Polsce, zagrać ostatni sparing i obejrzeć mecz Legia - Wisła. Brzmi ciekawie i trochę zaskakująco jak na drużynę okręgówki, prawda?
Zbiórka 6:30. Mamy startować o 7:00. Wszyscy się sprężyli, właściwie nikt się nie spóźnił.. Wsiadamy do autokaru, torby zapakowane, suchy prowiant jest. I już mamy ruszać ale nagle chwila konsternacji. Liczymy zdeklarowane osoby i brakuje jednego gościa. Niejakiego Pawła K. nawet budzik nie zmusił by wstawać (jakby nie patrzeć w środku nocy). Biały łapie za telefon dzwoni i oczywiście budzi zaspanego kolegę uświadamiając, że powinien już siedzieć w autokarze. Czekamy jakieś 20 minut i nasz defensor dociera. Ruszamy. Każdy mówiąc kolokwialnie jest "podjarany" tym wyjazdem. Bo jak tu się nie cieszyć, w końcu załatwienie tego wyjazdu kosztowało nas bardzo dużo. Od razu ucinamy tu mrzonki i pogłoski o bogatym klubie. Wyjazd udało się załatwić dzięki przychylności pewnych osób i działaniom szczególnie jednego z nas - piłkarzy Lotnika. Każdy wie o kogo chodzi, ale jest to skromny gość więc głośno nie wymienimy jego nazwiska. Ponadto każdy z nas dołożył coś od siebie. Pobyt, jedzenie (poza śniadaniem) sfinansowaliśmy sami, podobnie jak bilety na mecz i inne atrakcje. Co tylko świadczy, że drużyna Lotnika - czyli nas, to naprawdę zgrana ekipa.
Warszawa. Docieramy z małym opóźnieniem, w Jankach dogania nas - nasz gość. Konwojuje nas najpierw na stadion przy Łazienkowskiej, po bilety na niedzielny mecz a potem wprost do hotelu gdzie każdy dostaje elegancki pokój, rozpakowujemy rzeczy, myjemy się i późnym popołudniem zbiórka na dole. Ruszamy na podbój stolicy. Nie mieszkamy daleko od centrum ale kawałek trzeba przejść. Idziemy oczywiście na piechotę. Po pierwsze taniej, po drugie - jesteśmy sportowcami :). Nie ma za dużo czasu. Obowiązkowe przerwy naszego kierowcy (z tego miejsca serdecznie pozdrawiamy - super gość) i korki w Jankach, trochę pokrzyżowały nam plany. Ale nie poddajemy się. Lądujemy w restauracji Vapiano. Włoska kuchnia. Stolik z wydrukowany logiem Lotnika czeka zarezerwowany. Piękna restauracja, obsługa i jedzenie na najwyższym poziomie. W tej liczbie chyba jeszcze razem nie zasiadaliśmy. Atmosfera jest tylko coraz lepsza. Po dobrym jedzeniu i relaksie ruszamy spowrotem "połazić" trochę po mieście. Każdy jest zmęczony ale dobry humor daje energię, żeby znowu iść na piechotę (w końcu taniej). Nie za późno ;), wszyscy lądujemy w łóżkach. O 12 w niedziele gramy przecież sparing.
Niedziela rano. Sparing.
Niestety nie udało się rozegrać sparingu z drużyną, która była planowanym sparing partnerem. W zamian za to udało się zebrać lokalną ekipę, która gra dla przyjemności poza sezonem. Kilka osób wciąż reprezentuje barwy klubowe w sezonie. Mimo to Warszawska "zbieranina" (mamy pełen szacunek do chłopaków, mamy nadzieję, że się nie obrażą) okazała się całkiem solidnym przeciwnikiem. Przed 11:00, chłopaki podjechali nawet po nas autami pod hotel, za co serdecznie dziękujemy. Szczególnie Andrzejowi, który w drodze powrotnej nie tylko szybko odwiózł chłopaków ale uraczył ich życiowymi opowieściami. Obiecujemy się odwdzięczyć na naszym terenie.
Podjechaliśmy na fajny osiedlowy obiekt, gdzie przebraliśmy się i przystąpiliśmy do rozgrzewki.
Mecz był naszym ostatnim testem przed ligą. Podchodziliśmy do niego z trochę większym luzem z uwagi na okoliczności wyjazdu. Oczywiście z szacunkiem do przeciwnika. Mecz zakończył się rezultatem 6:2. 2 bramki zdobył Arkadiusz Gawlik, po jednej dołożyli: Rafał Miotk, Dawid Serafinowicz i znany dobrze w Warszawie Krzysztof Białkowski - popularny Lizar. Drużyna przeciwna wyraźnie opadła z sił w drugiej połowie, ale dopóki ich jej nie brakowało toczyła z nami zacięty bój. Trzeba przyznać, że nasi przeciwnicy starali się grać przede wszystkim piłką i prezentowali wysokie umiejętności techniczne.
Niedziela. W drodze na mecz.
Po sparingu znów w szybkim tempie ruszyliśmy do hotelu. Każdy zapakował rzeczy i ruszyliśmy by jeszcze trochę pozwiedzać. Czasu było mało a po wcześniejszym przemieszczeniu się autokarem znowu podróżowaliśmy na piechotę. Zrobiliśmy ładnych kilka km. Odwiedziliśmy Nowy Świat oraz Krakowskie Przedmieście. Zobaczyliśmy z zewnątrz Zamek Królewski a także Belweder. Godzina meczu zbliżała się nieuchronnie a każdy był oczywiście głodny. Słuchając porad naszego kolegi, który bywa w stolicy częściej, trafiliśmy do "Chińczyka". Zjedliśmy znowu pyszne jedzenie i tym razem taksówkami ruszyliśmy na Łazienkowską 3. Oczywiście nie dojechaliśmy na sam stadion bo utworzyły się spore korki, więc znów prześliśmy parę kroków by zdążyć na mecz.
Legia - Wisła.
Na stadionie atmosfera była bardzo emocjonująca. Prawie cały obiekt był wypełniony kibicami. Zajęliśmy swoje miejsca i oddaliśmy się oglądaniu widowiska, nasłuchując raz po raz kibiców Legii z lewej i kibiców z Wisły z prawej. Mecz nie był wielkim widowiskiem ale na szczęście obfitował w gole. Wynik 2:2. Ale dla nas liczy się również aspekt poza meczowy - możliwość obejrzenia meczu na żywo, na pięknym stadionie, ekipą Lotnika - bezcenne.
Powrót.
Wcześniej działo się tyle, że chyba nie ma co tu zbyt dużo opisywać. Jednak powrót należał również do wesołych. Po mimo dużego zmęczenia, ekipa nie dawał za wygraną i rozmowy toczyły się do późnych godzin, zanim wszyscy popadali. Dziękujemy za to szczególnie dwóm Panom: S. i G., którzy umilali nam podróż swoimi żartami i konwersacjami.
Epilog.
Podsumowując był to dla nas bardzo udany wyjazd. Planujemy powtórzyć podobne inicjatywy. Nie wiemy czy się uda, bowiem dopięcie wszystkiego organizacyjnie i finansowo było na prawdę ciężką sprawą. Na szczęście ekipa stanęła na wysokości zadania i już dziś można powiedzieć, że drużyna Lotnika to naprawdę zgrany zespół.
Autor tekstu:Filip Pieńkowski
Autor zdjęć:
Pozostałe zdjęcia
zobacz listę